Za nami pierwszy konkurs skoków na obiekcie normalnym w Zhangjiakou (HS 106). Konkurs, który przyniósł nam wiele radości – Dawid Kubacki zdobył brązowy medal, natomiast Kamil Stoch ukończył zawody na szóstej pozycji. Warto jednak spojrzeć na te zawody z nieco innej perspektywy.
Protesty Horngachera
Do końca igrzysk jeszcze daleka droga, ale jest ktoś, kto może czuć się mocno zawiedziony. Chodzi oczywiście o Stefana Horngachera, o którym było bardzo głośno przed igrzyskami. Ostatni weekend przed najważniejszą imprezą czterolecia miał miejsce w Wilingen. Można też powiedzieć, że był to weekend, który kosztował wszystkich sporo nerwów. Wiadome testy, ostatni sprawdzian i loteryjne warunki – czy można wyobrazić sobie gorszy zestaw? Z pewnością nie, a do tego na wymienionych sytuacjach się nie skończyło. Co więcej, była to zasługa (jeśli tak można powiedzieć) Stefana Horngachera, czyli byłego trenera polskich skoczków.
Zaczęło się od sobotniego ataku w Polaków – chodziło o buty naszych reprezentantów. Horngacher złożył protest i protest ten został rozpatrzony przychylnie. Na tyle przychylnie, że zdyskwalifikowano wszystkich Polaków, mimo iż Dawid Kubacki nie skakał w kontrowersyjnych butach. Ostatecznie ta sytuacja została poniekąd zażegnana – dyskwalifikacja dotknęła Stefana Hulę i Piotra Żyłę. Nasi nie zgadzali się z tymi dyskwalifikacjami, ale na nic się to zdało – decyzja zapadła. Kontynuację historii mieliśmy w niedzielę – Stefan Horngacher znowu zaatakował, ale tym razem tych, którzy skaczą na nartach firmy Slatnar. Podobnie nie obyło się bez kontrowersji i przyznania częściowej racji Horngacherowi – dyskwalifikacja dotknęła Yukiyę Sato.
Rzecz jasna nie ma nic złego w składaniu protestów na rywali – wszystkich powinny obowiązywać te same zasady. Niemniej jednak dobrze byłoby też pamiętać o swoich zawodnikach. We wczorajszym konkursie najwyżej sklasyfikowanym Niemcem okazał się Constantin Schmid – młody skoczek znalazł się na początku drugiej dziesiątki. Karl Geiger (lider Pucharu Świata!) był dopiero na 15. miejscu, Stefan Leyhe zajął 24. lokatę, natomiast Markus Eisenbichler wylądował na początku listy tych, którzy nie awansowali do drugiej serii.