Paolo Sousa to trener, który jednym ruchem sprawił, że Polacy go nie lubią (delikatnie rzecz ujmując). Ktoś może powiedzieć, że życie toczy się dalej (i jest to prawda), ale warto jeszcze odnieść się do byłego selekcjonera polskiej reprezentacji. Zwłaszcza że ten musi już mierzyć się z kłopotami.
Trzy mecze
Ile spotkań potrzeba, aby zrazić do siebie sporą część kibiców? Pytanie zdaje się pewnie dziwne, ale dobrze zastanowić się nad odpowiedzią. Zwłaszcza że dla Paolo Sousy wystarczyły trzy mecze. Tak, trzy mecze!
Warte podkreślenia jest również to, że nie chodzi o serię porażek. Dla niezorientowanych – na początek mieliśmy 3:0 z Boavistą, czyli zaczęło się świetnie. Później jednak przyszła pora na mecz z Fluminense. Był to hit, który zakończył się porażką Flamengo i to w dramatycznych okolicznościach (1:0 po golu w 89. minucie). Trzecie spotkanie to 2:1 z Audax Rio. Z jednej strony trzy punkty, a z drugiej atmosfera na trybunach nie zaliczała się do najprzyjemniejszych. Jak możemy przeczytać, wielu kibiców twierdzi, że Sousa jest idiotą. Odważna teoria, gdy weźmie się pod uwagę 2 zwycięstwa i porażkę. Oczywiście porażka z Fluminense to nic przyjemnego, ale trudno nie zauważyć, że brazylijscy kibice są dość odważni w osądach. Złośliwi mogą powiedzieć, że portugalski trener ma to, na co zasłużył, bo on też niekoniecznie liczy się z innymi.
Niełatwo przewidzieć, do czego to wszystko doprowadzi, ale jedno wydaje się pewne – na brak wrażeń raczej nie będziemy mogli narzekać. Nie zmienia tego nawet to, co wydarzyło się podczas ostatniego spotkania – chodzi o 5:0 z Nova Iguacu. Wynik robi wrażenie, ale musimy pamiętać, że Nova Iguacu to nie jest rywal z najwyższej półki.