Przez jakiś czas trwały dyskusje na temat tego, czy rosyjscy sportowcy powinni cierpieć za politykę prowadzoną przez rząd. Można też odnieść wrażenie, że z upływem czasu coraz więcej osób przychylało się do karania Rosjan. Czy słusznie?
To nie ich wojna?
Owszem, można powiedzieć, że to nie jest wojna sportowców. Można też powiedzieć, że rosyjscy sportowcy mogą być naprawdę porządnymi osobami. Niemniej jednak warto postawić się na miejscu Ukraińców – czy Ukraińcy są czemuś winni? Dobrze też sobie przypomnieć o wojnach światowych – jak wtedy wyglądał świat sportu? Owszem, to nie jest wojna światowa, ale pewne analogie mogą chyba się nasunąć (czy nawet powinny).
Wypada też zaznaczyć, że są rosyjscy sportowcy, którzy zabierają głos w sprawie inwazji na Ukrainę i nie widzą nic złego w polityce Putina. Za przykład może posłużyć choćby rosyjski bobsleista, Daniił Kuleszow. Kuleszow zdecydował się na wysłanie wiadomości do ukraińskiego skeletonisty, Wladzislawa Geraskiewicza. Wiadomości, którą można określić życzeniem śmierci. Tak, to nie pomyłka. Zresztą trudno inaczej nazwać liczenie na to, że pociski wkrótce spadną czyiś dom.
Bobsleje zapewne nie cieszą się w Polsce szczególnym zainteresowaniem, ale można chyba powiedzieć, że Kuleszow będzie (czy też już jest) dość popularny. Warto też mieć na uwadze, że jego wiadomość jest najlepszym przykładem na to, iż sport łączy się z polityką. Pięknie byłoby, gdybyśmy mogli mówić o jakiejś oddzielnej strefie, ale do tego daleka droga. W zasadzie trzeba też zadać sobie pytanie, czy mowa o czymś, co jest realne? Nie ma też co ukrywać, że zachowanie rosyjskiego bobsleisty jest potwierdzeniem tego, iż rosyjskich sportowców należy wykluczać. Skoro już przy tym jesteśmy, dobrze też pamiętać, że niektórym udało się uniknąć wykluczeń.