Bardzo często można usłyszeć o tym, że jakaś drużyna miała pecha albo szczęście. To zrozumiałe, aczkolwiek warto pamiętać, kiedy mówi się o pechu/szczęściu. Najlepszym dowodem pewien niedzielny mecz.
Co się wydarzyło?
W niedzielę Borussia Mönchengladbach podejmowała na własnym stadionie SC Freiburg. Można było spodziewać się ciekawego starcia – goście przyjechali jako drużyna, która jest znacznie wyżej w tabeli, ale jednocześnie mogliśmy mówić o zaledwie czterech punktach różnicy. Do tego Freiburg miał na swoim koncie aż 3 porażki z rzędu.
Można powiedzieć, że zobaczyliśmy ciekawe starcie, ale wydarzyło się coś, czego chyba nie dało się przewidzieć. Krótko mówiąc, Freiburg prowadził do przerwy 6:0. W drugiej połowie nie oglądaliśmy goli i mogliśmy mówić o zupełnie niespodziewanym rozstrzygnięciu. Warte podkreślenia jest również to, że nie mieliśmy do czynienia z jakimiś wyjątkowymi okolicznościami. Można pokusić się o stwierdzenie, zgodnie z którym piłkarzom Freiburga wychodziło dosłownie wszystko. Wystarczy powiedzieć, że do przerwy mieliśmy 8 celnych strzałów, co jak łatwo policzyć, daje 75% skuteczności. Skuteczność godna podziwu, prawda? Dobrze też zadać sobie pytanie, co by było, gdyby każda drużyna miała taką skuteczność? Ponadto można dodać, że Borussia Mönchengladbach nie prezentowała się strasznie źle. Pewnie brzmi to absurdalnie, ale tak właśnie było. Co by nie mówić, było to spotkanie, po którym warto zastanowić się nad rozmawianiem o pechu czy szczęściu.
Wypada też odnotować, że piłkarzom Freiburga udało się pobić kilka rekordów – przykładem największa liczba goli w delegacji. Kiedy doda się do tego sześć goli strzelonych w pierwszej połowie, można odnieść wrażenie, że nie ma rzeczy niemożliwych.